Tour de Jura, dzień III
Sobota, 4 lipca 2015
· Komentarze(0)
Tour de Jura,
dzień III
Znowu w drogę...
Po ciężkim wczorajszym dniu, dzisiaj pobudka ok 9. Po porannych ablucjach, rozliczeniu za noclegi w schronisku ruszamy ok. godziny 10 na ostatni odcinek Tour de Jura. Zmieniamy nieco naszą trasę i rezygnujemy z wizyty w Pieskowej Skale z powodu remontu zamku. Ruszamy wprost do Ojcowa. Pogoda dopisuje, rano jest ponad 20 stopni.
Zaraz po wyjeździe ze schroniska zjeżdżamy szutrówką i dojeżdżamy do kolejnego podjazdu, którego końca nie widać. To nieco łamie morale naszej drużyny. Bez możliwości niewielkiej rozgrzewki i śniadania pokonanie w pełnym słońcu ponad kilometrowego podjazdu wydaje się niemożliwe. A jednak, Grzegorz podejmuje nierówną walkę z przeciwnościami trasy. Wiedziony determinacją zdobywa podjazd zdobywając uznanie pozostałych członków drużyny. Po lewej stronie mniej więcej w połowie podjazdu mijamy wejście do jaskini nietoperzowej, której i tak nie chce nam się zwiedzać na głodnego. Przekraczamy DK94 i dojeżdżamy do Czajowic.
Śniadanie
Przed nami ukazuje się piękny widok. Wjeżdżamy wprost na Karczmę Maciejówka - www.karczmamaciejowka.pl
Stylowa karczma niemal zaprasza do odpoczynku i konsumpcji. Zamawiamy po zestawie śniadaniowym i napojach chłodzących. Posiłek pozwala nabrać sił przed dalszą drogą. Co prawda dzisiejsza trasa to tylko 30 km, ale upał robi swoje. Po śniadaniu i uzupełnieniu bidonów ruszamy ulicą Jamki i Kasztanową w kierunku Ojcowa. Dalej jedziemy Czarnym Szlakiem Rowerowym – Doliną Prądnika. Okolica piękna, jedziemy zacienioną aleją w dół. Asfaltowy zjazd umożliwia rozwinięcie niezłej prędkości (ponad 30km/h), zdaje się nóżka sama podaje. Asfalt zamienia się w brukowaną aleję. To nieco spowalnia zjazd, ale wciąż dobrze się jedzie. Zatrzymujemy się w Dolinie Prądnika pod wejściem do Groty Łokietka. To piękne miejsce, którego wejścia pilnują potężne wapienne skały. Robimy kilka pamiątkowych zdjęć i ruszamy dalej w kierunku zamku w Ojcowie.
Zamek w Ojcowie
Podjeżdżamy pod schody którymi wchodzi się do zamku w Ojcowie i robimy pamiątkowe fotki. Co do samego zamku: „Niewiele niestety pozostało z zamku ojcowskiego, pięknie położonego w Dolinie Prądnika. Tylko brama, wieża, studnia oraz nikłe resztki murów. Wspaniale prezentuje się przylegająca do okazałej skały wieża bramna z chorągwią. O wybitnie obronnym charakterze obiektu świadczy położenie na stromej skarpie, grubość murów na ponad 1,5, otwory strzelnicze w wieży bramnej oraz druga wieża obronna o ośmiu bokach włączona niegdyś w obwód murów. Jest ona pozbawiona otworów okiennych, posiada pozostałości kominka i schodów. Nie jest ona już tak wysoka jak dawniej, na pocz. XX wieku obniżono ją znacznie, ponieważ groziła zawaleniem. Kiedyś do zamku wjeżdżało się przez most zbudowany na murowanych filarach, które widać do dzisiaj. Od strony południowej na skalnym występie znajdował się budynek mieszkalny z kaplicą zwany siedzibą starościńską. Wnętrze ruin jest średnio ciekawe, poza wieżą, w centralnej części znajduje się głęboka na 40 m studnia a dookoła gdzieniegdzie wystają z ziemi resztki muru. Zamek jest za to pięknym punktem widokowym na cały Ojców, a w wieży bramnej urządzono niewielką wystawę poświęconą historii zamku.” – cyt. http://zamki.res.pl/ojcow.htm
Oglądamy ekspozycję przedstawiającą model zamku w czasach świetności oraz pozostałości zamku.
W drodze do Krakowa
Po zwiedzeniu ruin zamku ruszamy Czarnym Szlakiem Rowerowym Doliną Prądnika (ul. Ojcowską) wprost do centrum Krakowa. Trasa jest rewelacyjna - malowniczo położona asfaltowa droga wiedzie wzdłuż rzeczki Prądnik. Trzeba przyznać, że to chyba najlepszy widokowo odcinek naszej wyprawy. Dodatkowo jedzie się praktycznie cały czas w zjeździe. Zjazd ma ok 10 km. Dalej kierujemy się prze Kwietniowe Doły (ciężki podjazd) i dalej ul Brzozową kierujemy się do centrum Krakowa. G-maps tym razem prowadzi nas niezawodnie. Po około godzinie dojeżdżamy do centrum Krakowa. Termometr wskazuje 38C, a my niespiesznie wjeżdżamy na krakowski rynek. Przejazd przez rozstawioną pod Sukiennicami kurtynę wodną orzeźwia naszą wycieczkę. Ponieważ krakowski rynek stał się jak dla mnie centrum komercji i tandety, gdzie próżno szukać uroków Krakowa, kierujemy się w kierunku Kazimierza. Tutaj znajdujemy przytulną kafejkę (gdzieś przy ul. Beera Meiselsa), racząc się napojami chłodzącymi w cieniu dawnych żydowskich kamieniczek.
Rzeźnia
Po odpowiedniej chwili odpoczynku kierujemy się do pobliskiej „Rzeźni” (http://www.restauracjarzeznia.pl) na ucztę dla prawdziwych mężczyzn. Zamawiamy spécialité de la maison, czyli po 750 gram żeberek na ostro co wprawia nas w doskonałe humory i powoduje, że po 200 kilometrach trasy, dojazd kilku kilometrów do Dworca Głównego w Krakowie jest niczym strzepnięcie kurzu z klapy marynarki.
Dokładnie o 18:09 Intercity klasy Premium Pendolino (Premium to chyba z pominięciem przewozu rowerów) relacji Kraków Główny-Warszawa dowozi naszą wesołą kompanię do stolycy, gdzie pożegnawszy się ze współtowarzyszami już zaczynamy myśleć nad kolejną wyprawą.
Znowu w drogę...
Po ciężkim wczorajszym dniu, dzisiaj pobudka ok 9. Po porannych ablucjach, rozliczeniu za noclegi w schronisku ruszamy ok. godziny 10 na ostatni odcinek Tour de Jura. Zmieniamy nieco naszą trasę i rezygnujemy z wizyty w Pieskowej Skale z powodu remontu zamku. Ruszamy wprost do Ojcowa. Pogoda dopisuje, rano jest ponad 20 stopni.
Zaraz po wyjeździe ze schroniska zjeżdżamy szutrówką i dojeżdżamy do kolejnego podjazdu, którego końca nie widać. To nieco łamie morale naszej drużyny. Bez możliwości niewielkiej rozgrzewki i śniadania pokonanie w pełnym słońcu ponad kilometrowego podjazdu wydaje się niemożliwe. A jednak, Grzegorz podejmuje nierówną walkę z przeciwnościami trasy. Wiedziony determinacją zdobywa podjazd zdobywając uznanie pozostałych członków drużyny. Po lewej stronie mniej więcej w połowie podjazdu mijamy wejście do jaskini nietoperzowej, której i tak nie chce nam się zwiedzać na głodnego. Przekraczamy DK94 i dojeżdżamy do Czajowic.
Śniadanie
Przed nami ukazuje się piękny widok. Wjeżdżamy wprost na Karczmę Maciejówka - www.karczmamaciejowka.pl
Stylowa karczma niemal zaprasza do odpoczynku i konsumpcji. Zamawiamy po zestawie śniadaniowym i napojach chłodzących. Posiłek pozwala nabrać sił przed dalszą drogą. Co prawda dzisiejsza trasa to tylko 30 km, ale upał robi swoje. Po śniadaniu i uzupełnieniu bidonów ruszamy ulicą Jamki i Kasztanową w kierunku Ojcowa. Dalej jedziemy Czarnym Szlakiem Rowerowym – Doliną Prądnika. Okolica piękna, jedziemy zacienioną aleją w dół. Asfaltowy zjazd umożliwia rozwinięcie niezłej prędkości (ponad 30km/h), zdaje się nóżka sama podaje. Asfalt zamienia się w brukowaną aleję. To nieco spowalnia zjazd, ale wciąż dobrze się jedzie. Zatrzymujemy się w Dolinie Prądnika pod wejściem do Groty Łokietka. To piękne miejsce, którego wejścia pilnują potężne wapienne skały. Robimy kilka pamiątkowych zdjęć i ruszamy dalej w kierunku zamku w Ojcowie.
Zamek w Ojcowie
Podjeżdżamy pod schody którymi wchodzi się do zamku w Ojcowie i robimy pamiątkowe fotki. Co do samego zamku: „Niewiele niestety pozostało z zamku ojcowskiego, pięknie położonego w Dolinie Prądnika. Tylko brama, wieża, studnia oraz nikłe resztki murów. Wspaniale prezentuje się przylegająca do okazałej skały wieża bramna z chorągwią. O wybitnie obronnym charakterze obiektu świadczy położenie na stromej skarpie, grubość murów na ponad 1,5, otwory strzelnicze w wieży bramnej oraz druga wieża obronna o ośmiu bokach włączona niegdyś w obwód murów. Jest ona pozbawiona otworów okiennych, posiada pozostałości kominka i schodów. Nie jest ona już tak wysoka jak dawniej, na pocz. XX wieku obniżono ją znacznie, ponieważ groziła zawaleniem. Kiedyś do zamku wjeżdżało się przez most zbudowany na murowanych filarach, które widać do dzisiaj. Od strony południowej na skalnym występie znajdował się budynek mieszkalny z kaplicą zwany siedzibą starościńską. Wnętrze ruin jest średnio ciekawe, poza wieżą, w centralnej części znajduje się głęboka na 40 m studnia a dookoła gdzieniegdzie wystają z ziemi resztki muru. Zamek jest za to pięknym punktem widokowym na cały Ojców, a w wieży bramnej urządzono niewielką wystawę poświęconą historii zamku.” – cyt. http://zamki.res.pl/ojcow.htm
Oglądamy ekspozycję przedstawiającą model zamku w czasach świetności oraz pozostałości zamku.
W drodze do Krakowa
Po zwiedzeniu ruin zamku ruszamy Czarnym Szlakiem Rowerowym Doliną Prądnika (ul. Ojcowską) wprost do centrum Krakowa. Trasa jest rewelacyjna - malowniczo położona asfaltowa droga wiedzie wzdłuż rzeczki Prądnik. Trzeba przyznać, że to chyba najlepszy widokowo odcinek naszej wyprawy. Dodatkowo jedzie się praktycznie cały czas w zjeździe. Zjazd ma ok 10 km. Dalej kierujemy się prze Kwietniowe Doły (ciężki podjazd) i dalej ul Brzozową kierujemy się do centrum Krakowa. G-maps tym razem prowadzi nas niezawodnie. Po około godzinie dojeżdżamy do centrum Krakowa. Termometr wskazuje 38C, a my niespiesznie wjeżdżamy na krakowski rynek. Przejazd przez rozstawioną pod Sukiennicami kurtynę wodną orzeźwia naszą wycieczkę. Ponieważ krakowski rynek stał się jak dla mnie centrum komercji i tandety, gdzie próżno szukać uroków Krakowa, kierujemy się w kierunku Kazimierza. Tutaj znajdujemy przytulną kafejkę (gdzieś przy ul. Beera Meiselsa), racząc się napojami chłodzącymi w cieniu dawnych żydowskich kamieniczek.
Rzeźnia
Po odpowiedniej chwili odpoczynku kierujemy się do pobliskiej „Rzeźni” (http://www.restauracjarzeznia.pl) na ucztę dla prawdziwych mężczyzn. Zamawiamy spécialité de la maison, czyli po 750 gram żeberek na ostro co wprawia nas w doskonałe humory i powoduje, że po 200 kilometrach trasy, dojazd kilku kilometrów do Dworca Głównego w Krakowie jest niczym strzepnięcie kurzu z klapy marynarki.
Dokładnie o 18:09 Intercity klasy Premium Pendolino (Premium to chyba z pominięciem przewozu rowerów) relacji Kraków Główny-Warszawa dowozi naszą wesołą kompanię do stolycy, gdzie pożegnawszy się ze współtowarzyszami już zaczynamy myśleć nad kolejną wyprawą.